Recenzja Dragon Ball: Saikyō e no Michi (film, 1996)
Recenzja Dragon Ball: Saikyō e no Michi
Ocena | 7 |
---|---|
Fabuła | 8 |
Postacie | 7 |
Grafika | 7 |
Muzyka | 8 |
Jeżeli filmy kinowe 1, 2, 3 kontynuowały chronologicznie elementy fabularne Dragon Balla, tak film czwarty należy traktować osobno i nie łączyć go z pozostałymi. Powstał on bowiem prawie 10 lat po pierwszym filmie, a opowiada (tak samo jak pierwszy film) o alternatywnej, ale nieco odświeżonej wersji zaprzyjaźnienia się Gokū z resztą głównych bohaterów serii. Kreskówka opiera swoją historię na potyczkach z Armią Czerwonej Wstęgi. Bulma spotyka oczywiście Sona, wyruszają we wspólną podróż w poszukiwaniu Smoczych Kul, w trakcie wędrówki napotykają i zaprzyjaźniają się z Ulongiem, Yamchą, Puarem, Kame Senninem oraz Androidem #8.
Początkowo więc poznajemy kolejnych bohaterów, a następnie przechodzimy do części dalszej, czyli zmagania z Red Ribbon. Przedstawieni nam są generałowie: Biały, Niebieski, Czerwony i Czarny. Z jednej strony wydarzeń w filmie nie brakuje, z drugiej jednak nie jest to tak krótka produkcja jak poprzednie – ponad 30 minut więcej, dzięki czemu jest płynnie i zgrabnie. Bardzo ładnie przedstawiona zostaje nam więź pomiędzy Ósemkiem (Android #8) i Sonem, m.in. kilka wzruszających scen tych dwojga, w szczególności w końcowym etapie filmu.
Myślę, że nie muszę tutaj charakteryzować bohaterów, gdyż każdy ich poznał we wcześniejszych produkcjach lub w samej serii. Chciałem jedynie zwrócić uwagę na postać generała Czarnego, który po przejęciu władzy popada w szaleńczy szał. Wydaje mi się, że warto docenić ten motyw. Ciekawostkową może być fakt, że Żółwi Pustelnik ma inny głos, za sprawą innego seiyū.
Grafika stoi na wysokim poziomie w porównaniu do innych produkcji serii. Różnica 10 lat pomiędzy wydaniem pierwszego filmu a tego uwidacznia się w trakcie walk. Mianowicie płynność ruchów i efekty animacyjne są zdecydowanie lepsze, są też ładne ujęcia, często ze zmianą kamery. Co ciekawe, Gokū na początku odziany jest w strój z pierwszej serii (niebieskie ubranko z białym pasem), a potem zakłada pomarańczowe spodnie, aby wyglądać jak w serii GT. Urodą zachwyca nas Bulma – nie to, żeby jej wygląd został zmieniony, aczkolwiek lepiej podkreślone zostały jej rysy twarzy czy niebieskie oczy. Zwróciłem na nią szczególną uwagę, ponieważ w całym filmie kilkukrotnie zmienia ubiór i ułożenie włosów. Wiele razy mamy do czynienia z diametralną zmianą miejsca akcji, z krajobrazu pustynnego przenosimy się w zimowy czy wiosenny. Niby to takie dodatki do filmu, ale sądzę, że bez tego i owego prezentowałby się odrobinę gorzej. Bardzo ładnie w niektórych ujęciach, głównie obok Ósemka, prezentuje się twarz Gokū, jest bardzo niewinna i dziecięca, po prostu dobra.
Mimo iż nie mam wielu pojedynków, właściwie dwa poważniejsze i kilka potyczek z żołnierzami, zdecydowanie moja ocena walk w tym filmie będzie wysoka. A to dlatego, że stoją one na wysokim poziomie. Prócz wspomnianych efektów graficznych, w starciach widzimy jakiś pomyślunek, są one również bardzo spektakularne. Niektórzy mogą uznać, że twórcy troszkę przedobrzyli w związku z energią Gokū, okazuje się on bowiem bardzo, bardzo silnym chłopcem, któremu w zasadzie żaden trening nie jest potrzebny. Prawdę powiedziawszy w końcowych ujęciach, w finałowej walce miałem chwilę, iż myślałem, że zaraz przemieni się w Super Saiyanina... Osobiście podszedłem jednak luźno do tej lekkiej zmiany siły Sona i powiem szczerze, spodobała mi się jej efektowność.
Muzyką zajmował się ten sam człowiek, który oprawiał w nią serię GT, a więc ewidentnie da się zauważyć trochę odmienny klimat od tego pierwotnego (we wcześniejszych filmach serii pierwszej), jednakże jest bardzo dobra i wystarczy troszkę rezerwy, wczucia, żeby się nią cieszyć. Nie jestem pewny, czy nie dublują się niektóre melodie z tymi z serii GT, ale przypuszczam, że tak. Na pewno identyczny jest ending, opening natomiast w tej produkcji nie występuje.
Na początku filmu zdarzy nam się często wybuchnąć śmiechem, użyto bowiem typowych gagów dragonballowych, no może brakuje tylko ujęcia w jakiś zabawny sposób apetytu Sona. Większość śmiesznych scen ma podłoże erotyczne (na które tak pamiętnie uwzięła się pani psycholog z Uwagi!), oczywiście wcale nie wzbudza to obrzydzenia, te groteskowe wydarzenia są po prostu bardzo zabawne. Osobiście oglądałem prawie cały film z uśmiechem na ustach, mimo iż wiedziałem, co się zaraz stanie – niektóre gagi dublowano z serii.
Nie brakuje jednak elementów wzruszających czy dramatycznych. A na samym końcu przechodzimy jak gdyby katharsis, dlatego też uważam, że fabuła została świetnie dopracowana, został nam podany naprawdę pyszny tort, którego wisienką są ostatnie chwile seansu. Cały film w skali szkolnej oceniam na czwórkę z plusem, głównie za sprawą świetnej reżyserii i bardzo dobrego podkładu muzycznego.
Dodaj komentarz
Komentarze (1)
Zaloguj się, aby dodać do listy.
Statystyki
ocena: 7,51 (2 głosy) #338
popularność: 3 #276
ulubione: 0
Oceny znajomych
Zaloguj się, aby zobaczyć.